Zaznacz stronę

Do Hamburga poleciałam na zaproszenie dr Barbary Schoning, która jest etolożką, lekarką weterynarii i instruktorką szkolenia psów. Jej praca doktorska na temat zachowań agresywnych u psów (Evaluation and prediction of agonistic behaviour in the domestic dog, B. Schoning, 2006) stała się podstawą do opracowania przez Alexę Caprę i Daniele Robottiego Etogramu zachowań agonistycznych psów. Barbarę poznałam kilka lat temu na jednej z konferencji poświęconych psom. Ujęła mnie swoją wiedzą oraz skromnością. Wkrótce potem zaprosiłam ją do Polski na seminarium „Zachowania agresywne, zachowania społeczne i komunikacja psów: na co zwracać uwagę i jak ocenić psa”, które zostało entuzjastycznie przyjęte przez uczestników. Na mnie wiedza Barbary zrobiła wtedy jeszcze większe wrażenie. Zgadzam się z nią, że zawsze należy przyjrzeć się „niepożądanemu” zachowaniu i zastanowić, z czego może wynikać, co jest jego przyczyną, zamiast po prostu zahamować to zachowanie. W czasie rozmowy po seminarium Barbara opowiedziała mi o testach dla psów agresywnych i zaprosiła do Hamburga, żebym mogła takie testy obejrzeć. Zaproszenie czekało aż dwa lata, ale wreszcie się udało i z przejęciem wybrałam się w podróż.

DLACZEGO W HAMBURGU PRZEPROWADZANE SĄ TESTY PSÓW

Testy temperamentu, bo tak się je nazywa, zostały wprowadzone w Niemczech po 26 czerwca 2000 roku, kiedy to w Hamburgu sześcioletni chłopczyk został zagryziony przez dwa psy: American Staffordshire Terriera i Pit Bull Terriera. Psy wtargnęły na teren szkoły, gdzie bawiły się dzieci. Sześcioletni chłopiec tureckiego pochodzenia nie zdołał uciec. Psy rozszarpały go i poważnie pokiereszowały inne dziecko. Psy zostały zastrzelone na miejscu przez policję. Śledztwo wykazało, że ich właściciel był zaangażowany organizowanie  nielegalnych walk psów.

Jeszcze przed tymi wydarzeniami politycy w Niemczech zastanawiali się nad wprowadzeniem przepisów, które dbałyby o bezpieczeństwo ludzi w obecności psów. Po śmierci chłopca, różne landy wprowadziły nowe przepisy dotyczące psów. W Hamburgu powstała lista tzw. ras agresywnych i jest ona podzielona na dwie grupy. Pierwsza grupa to psy, które poza posesją właściciela muszą nosić kaganiec i zaliczają się do niej teriery typu bull, czyli: 

  • American Staffordshire terier
  • Bull terier
  • Pitbull terier
  • Staffordshire bull terier
  • oraz psy w typie i mieszańce tych ras.

Druga grupa to psy, które nie muszą nosić kagańca, jeśli zdadzą test temperamentu. Na tej liście znajdują się następujące rasy:

  • Bull mastif
  • Owczarek kaukaski
  • Dogo Argentino
  • Dogue de Bordeaux
  • Fila Brasileiro
  • Kangal
  • Mastif
  • Mastif hiszpański
  • Mastino Napoletano
  • Rottweiler
  • oraz psy w typie i mieszańce tych ras.

Określenie rasy czy typu nie jest łatwe. Jeśli pies ma rodowód sprawa jest prosta. Jeśli rodowodu nie ma, kieruje się psa na test genetyczny określający rasę, lub rasę określa specjalista, jednak żadna z tych metod nie daje stuprocentowej pewności.

Zapytałam Barbarę, dlaczego na liście nie ma żadnych owczarków, np. owczarka niemieckiego.

– Żartujesz? – roześmiała się. – Owczarek niemiecki jest naszym dobrem narodowym. Nikt w Niemczech nie wpisałby go na listę. Tak jak we Francji nie ma na liście Dogue’a de Bordeaux, a w Turcji kangala. 

Dodatkowo opowiedziała mi, że w Hamburgu był pomysł, żeby na listę wpisać Rhodesiany, które są jej ukochaną rasą psów.  Ale Barbara była już wtedy znaną osobą, ekspertem od zachowań agresywnych i brała udział w pracach nad nowymi przepisami, dlatego odstąpiono od tego pomysłu.

Testy temperamentu dla psów agresywnych w Hamburgu zostały opracowane na podstawie szwedzkich testów osobowości dla psów ras pracujących. W Szwecji testy takie przeprowadzane są od 1989 roku i może z nich skorzystać każdy właściciel psa, bez względu na rasę. Szwedzkie testy osobowości zostały sprawdzone w różnych badaniach naukowych, sprawdza się w nich cechy psa, które są dziedziczone, dlatego ich wyniki są brane pod uwagę przez szwedzkich hodowców. Szwedzi są dumni z tego, że w hodowlach kładą duży nacisk na zachowanie. Taki test nie polega na tym, że pies go zdaje lub nie. Jest bardziej opisem intensywności reakcji psa. W czasie testu pies i właściciel stawiają czoła różnym sytuacjom, w których badane jest zachowanie psa. Podobnie sytuacja wygląda w Hamburgu. Tam również pies i właściciel mierzą się z różnorakimi sytuacjami, które można napotkać w prawdziwym życiu. 

U JAKICH PSÓW WYMAGANE SĄ TESTY TEMPERAMENTU

Testy temperamentu są obligatoryjne u psów znajdujących się na liście ras agresywnych. Psy tych ras zostają poddane testom w wieku 1,5 roku. Inne psy, które zostają poddane testom to te, którym zdarzył się przypadek ugryzienia człowieka lub innego psa. Testy przeprowadzają licencjonowani specjaliści, którzy na podstawie reakcji psa na różne sytuacje przygotowują jego opisową ocenę. W przypadku psów ras znajdujących się na liście ras niebezpiecznych, które muszą przejść test w wieku 1,5 roku, opis psa trafia do jego właściciela i to od niego zależy, czy i jak będzie z psem pracował. Wraz z opisem zachowania psa w czasie testu, właściciel otrzymuje również wskazówki do ewentualnej dalszej pracy z psem. 

Jeśli chodzi o psy, które muszą zostać poddane testom, ponieważ kogoś ugryzły, sytuacja wygląda nieco inaczej. Opis ich reakcji w czasie testu trafia do specjalnej komisji, która podejmuje decyzję, jak powinno wyglądać dalsze postępowanie. Specjaliści mogą na przykład zdecydować, że pies powinien być wyprowadzany wyłącznie w kagańcu i na smyczy, ma być wykastrowany lub nawet poddany eutanazji, choć to zdarza się bardzo rzadko. Dla właściciela to także dodatkowe koszty, bo podatek za takiego psa rocznie wynosi ok. 550 euro, podczas gdy za każdego innego psa jest to 90 euro. Po dwóch latach właściciel może spróbować podejść do testu ponownie i jeśli reakcje psa będą lepsze, pies przestaje być uznawany za niebezpiecznego i traktowany jest znów tak samo, jak każdy pies.

Testom poddawane są również psy w schroniskach, głównie w typie terierów typu bull.

SYTUACJE SKŁADAJĄCE SIĘ NA TEST

W czasie mojej wizyty w Hamburgu miałam okazję obserwować testy temperamentu czterech psów: dwóch rottweilerów, psa i suki, samca doga de Bordeaux – wszystkie w wieku półtora roku, wszystkie znajdują się na liście psów agresywnych, oraz samca jamnika szorstkowłosego, który będąc z właścicielami w restauracji, ugryzł w rękę nieznajome dziecko w wieku ok. 4 lat. 

Pierwsze sytuacje testu temperamentu mają miejsce w budynku, w zamkniętym, dość dużym pokoju, w którym, oprócz psa i właściciela, obecna była Barbara Schoning, główna koordynatorka testów, jej pracowniczka, która wszystko filmowała, oraz tego dnia ja. W budynku każdy pies testowany jest indywidualnie. Testy rozpoczyna odczytanie czipa – w ten sposób sprawdza się, czy pies poddawany testom to faktycznie ten, który ma je przejść. Następne jest ogólne badanie weterynaryjne, które przeprowadzane jest bardzo delikatnie i z dużym wyczuciem. Po zbadaniu psa, Barbara sprawdzała, w jaki sposób pies radzi sobie z frustracją przy jedzeniu. W tym celu wzięła do ręki kilka smakołyków i pokazała psu, ale mu ich nie dała. Wszystkie psy po chwili obwąchiwania ręki po prostu usiadły, czekając, co stanie się dalej. A dalej pojawił się kliker i Barbara szybko uczyła psy targetowania długopisu, sprawdzając w ten sposób ich podatność na szkolenie. Przyznam, że byłam pod wrażeniem tego, jak sprawnie operuje klikerem. Następnie sprawdziła, czy psy znają i reagują na podstawowe sygnały: siad i leżeć. I tu psy poradziły sobie świetnie, oprócz jamnika, który wyraźnie się bał. Po szkoleniu właściciele zostali poproszeni o rozbawienie i podekscytowanie psów zabawą i gwałtownym zachowaniem, po czym sprawdzono, jak psy reagują na przytrzymanie, złapanie za pysk oraz naciśnięcie na grzbiet.

Kiedy wszystkie psy zostały poddane tej procedurze, przeszliśmy na plac. Tutaj pojawili się dodatkowi pomocnicy Barbary, jej wspólniczka i pracownik, a psy wraz z właścicielami zostały ustawione każdy w jednym rogu placu. Testy temperamentu składają się z bardzo wielu różnych sytuacji. Na placu wszystko działo się szybko, ale bardzo sprawnie. Widać było, że Barbara i jej współpracownicy mają duże doświadczenie i wiedzą, co robią. Ledwie zdążyłam wszystko zanotować. A o to sytuacje z testu na placu:

  • przejście osoby w kapeluszu, która przy każdym psie zatrzymywała się i przez chwilę się w niego wpatrywała
  • przejście osoby w czarnej pelerynie, przy czym peleryna była niejako przypadkiem zarzucana na grzbiet psa
  • przejście człowieka o lasce
  • przejście osoby trzymającej rękaw do gryzienia, która zatrzymywała się przy każdym psie i lekko przed nim podskakiwała
  • przejście osoby z parasolem, który przed każdym psem był składany i otwierany ponownie
  • przejście osoby będącej pod wpływem alkoholu (oczywiście była to symulacja: tę rolę grał współpracownik Barbary, Tim, który zarzucił na siebie stary płaszcz, oblał go wódką, wziął butelkę wódki do ręki i zataczając się i śpiewając przeszedł dookoła placu)
  • przejście osoby, która podchodzi do każdego właściciela, wita się z nim i jego psem
  • przejście osoby niewidomej z laską (znów świetna rola Tima)
  • przejście osoby kopiącej po ziemi piłkę, a w sytuacji, kiedy pies był piłką zainteresowany, przytrzymanie jej chwilę przed nim nogą
  • przejście osoby z wózkiem spacerowym, w którym umieszczono lalkę. Osoba prowadząca wózek powinna wydawać z siebie dźwięki podobne do kwilenia małego dziecka. Ale tego dnia Barbara zapytała, czy mam ochotę im pomóc i odegrać tę rolę. Przystałam na to z wielką ochotą 🙂 Jednak zamiast kwilenia dźwięki, które się ze mnie wydobyły bardziej przypominały piszczenie psa 😉
  • przejście osoby z zabawką: osoba stymuluje psa zabawką, a kiedy pies ją chwyci, osoba prosi go, by ją puścił. Duże psy były stymulowane jutowym gryzakiem do obrony, który przyczepiony był do linki, natomiast jamnikowi dano pluszaka
  • przejazd osoby na rowerze
  • przebiegnięcie osoby: pierwsze kółko wolnym truchtem, następnie nieco szybciej, za drugim razem z zatrzymaniem się przed każdym z psów i przytupywaniem przed nimi – ta rola znów przypadła mnie
  • przejście osoby z napompowanymi balonami, które były o siebie pocierane, co powodowało dość nieprzyjemne dźwięki
  • przejście grupy ludzi klaszczących głośno i skaczących (i w tym także wzięłam udział)
  • przejście grupy ludzi, którzy nachylają się do psa i coś wykrzykują 
  • pojawienie się płaczącej osoby, która kuca tyłem kilka metrów od psa, pies podchodzi z właścicielem. Przy drugim podejściu osoba płacząca ucieka
  • podejście blisko do psa grupy ludzi, następnie grupa nieco się odsuwa, właściciel podchodzi z psem na smyczy, a ludzie blokują psu drogę (również byłam w tej grupie)
  • przejście grupy osób hałasujących różnymi instrumentami muzycznymi

Następnie właściciele zostali poproszeni o przywiązanie swoich psów do ogrodzenia i przejście do budynku. Psy zostały same. W takich warunkach powtórzono pierwszą sytuację z placu, czyli przejście osoby w kapeluszu. 

Chciałabym tu zaznaczyć, że wszystkie te sytuacje były trudne dla psów, a przynajmniej dziwne. Dodatkowo tych wiele dziwnych sytuacji miało miejsce w bardzo krótkim czasie. A mimo to, osoby przeprowadzające testy dbały o stan emocjonalny psów na tyle, na ile mogły. Po każdej sytuacji osoba, która była w nią zaangażowana, ściągała z siebie kapelusz/ płaszcz/ pelerynę, zachowywała się normalnie i starała się wejść w przyjemną interakcję z psem, np. dając mu smakołyk i chwaląc go. Wszystkie te sytuacje były mniej lub bardziej stresujące i niekomfortowe dla psów, ale ci ludzie dbali o to, by ten efekt złagodzić.

Następną sytuacją, z którą musiały zmierzyć się psy, kiedy zostały same przywiązane na placu, było spotkanie z innym psem prowadzonym na smyczy. Psem testerem tym razem była 6-cio letnia suka rasy coonhound. Właścicielka wprowadziła sukę na smyczy na plac i przeszła z nią dookoła, mijając każdego psa.

Po tej sytuacji właściciele zostali poproszeni o powrót do swoich psów. 

Następnie właścicielka i suka coonhound weszły na sąsiedni plac, gdzie każdy pies z właścicielem wchodził indywidualnie. Zadaniem właścicieli obu psów było przejście dwa razy po prostej linii wraz z psem, z naprzeciwka i minięcie drugiego właściciela i jego psa.

To samo ćwiczenie później w różnych konfiguracjach wykonywały psy poddawane testom tego dnia. 

Ostatnią sytuacją na placu było spotkanie przez ogrodzenie. W różnych konfiguracjach właściciel podprowadzał psa na smyczy do ogrodzenia, za którym znajdował się inny pies.

Po tym wszystkim rozpoczęła się kolejna część, już bardzo krótka, składająca się jedynie z trzech sytuacji, ponownie wewnątrz budynku, jednak tym razem w dużej sali wejściowej. Każdy właściciel proszony był do środka indywidualnie z psem. Przy wejściu stał Tim i kiedy pies wchodził, zamiatał mu pod nogami miotłą. Za ścianą położona była pluszowa maskotka przypominająca boxera. Sprawdzano reakcję psa na tę zabawkę, która wyglądem przypomina (co nieco) prawdziwego psa. Po tym wszystkim właściciel z psem stawał w rogu sali. Po chwili podchodziła do niego osoba, która zaczynała z nim rozmawiać, ale w pewnym momencie, niespodziewanie, wyciągała przedmiot podobny do noża i markowała atak. To była już ostatnia sytuacja, z którą tego dnia musiały się zmierzyć psy i ich właściciele.

KILKA SŁÓW O PSACH

Tak, jak napisałam, w Hamburgu tego dnia mogłam obserwować cztery psy. Tylko jeden z nich, jamnik szorstkowłosy, został nim poddany ponieważ ugryzł dziecko. Pozostałe psy, dwa rottweilery, pies i suka, oraz samiec doga de Bordeaux, zostały poddane testom ponieważ ich rasy znajdują się na liście psów agresywnych i testy są dla nich obligatoryjne w wieku ok. 1,5 roku. 

Jamnik w większości sytuacji wycofywał się, chował za właścicieli, odsuwał się od ludzi unikając kontaktu. Widać było u niego objawy lęku i stresu: skulona sylwetka, podkulony ogon, uszy odsunięte do tyłu i położone na głowie, oczy szeroko otwarte, widoczne bielmo oka, ziajanie. Łatwo można było sobie wyobrazić, że ugryzł, bo po prostu się wystraszył. 

Rottweilery zachowywały się różnie. Suka z początku odsuwała się od ludzi, unikała kontaktu. Ale po przejściu na plac widać było, że bardziej się zrelaksowała. Stawiała opór właścicielowi, kiedy prowadził ją na smyczy, jednak wynikało to z zaciekawienia sytuacją, którą chciała dłużej poobserwować, niż z jakiegoś konfliktu pomiędzy nimi. Reagowała zaciekawieniem na wszystkie sytuacje. Zachowała się agresywnie tylko raz, kiedy odpowiedziała na atak i groźbę ze strony innego psa. Pozostałe psy ignorowała lub obwąchiwała z daleka.

Samiec rottweilera od początku był pobudzony, a w miarę zmieniania się sytuacji, to pobudzenie wzrosło do poziomu dużej ekscytacji. Na początku chętnie współpracował z właścicielem i odpowiadał na jego sygnały, później nie był już w stanie z powodu pobudzenia. Na początku otwarty na kontakty z ludźmi, później próbował wszystko i wszystkich chwytać zębami. Łatwo sobie wyobrazić, że taki poziom pobudzenia plus siła tego psa mogą doprowadzić do przykrej sytuacji. Właściciel, który po raz pierwszy widział swojego psa w takim stanie, też wyraźnie miał tego świadomość. Z pewnością wraz z opisem zachowania psa dostanie wskazówki do dalszej pracy.

Samiec doga de Bordeaux z zaciekawieniem, ale i dostojnie, przyglądał się wszystkim sytuacjom, nie unikał, wchodził w interakcje, ale jego pobudzenie wzrosło niewiele od poziomu bazowego. Tylko w jednej sytuacji stracił nad sobą panowanie i zachował się agresywnie, rzucając się i warcząc w kierunku psa, który mu groził. 

KILKA SŁÓW NA KONIEC

Bardzo się cieszę, że mogłam przyjechać do Hamburga i zobaczyć, jak wyglądają testy temperamentu w praktyce. Tak wiele sytuacji i aż cztery psy, a wszystko poszło szybko i gładko, i było bardzo sprawnie zorganizowane. Dziękuję Barbarze Schoning za zaproszenie. Wiem, że to doświadczenie pomoże mi w mojej pracy z psami.

Po pożegnaniu z Barbarą, która tego dnia szykowała się na ślub siostrzenicy, udałam się w kierunku kolejki, którą miałam jechać na lotnisko. Droga do kolejki wiodła przez park. Olbrzymia zielona przestrzeń, nie do końca kontrolowana przez człowieka, która żyje własnym życiem, nie można jednak nazwać jej lasem. W parku znajdowały się duże łąki, a na nich ludzie bawiący się z dziećmi lub/i z psami. Szczególnie jeden pies przykuł moją uwagę. Młody samiec w typie pit bulla, który biegał luzem i bawił się z kilkuletnim chłopcem. Obok stał tata chłopca i zarazem właściciel psa. Sytuacja skomplikowała się, kiedy na łąkę wszedł starszy mężczyzna prowadzący innego małego chłopca za rękę. Pies pobiegł do nich. Widać było, że jest zaciekawiony dzieckiem, a jego zamiary są przyjazne: prezentował zachowania powitania społecznego, takie jak miękkie falowanie grzbietu i ogona, miękkie machanie ogonem, miękkie spojrzenie. Lecz mężczyzna prowadzący chłopca tego nie odczytał i zaczął gwałtownie machać rękami, co pobudziło psa. Właściciel próbował go złapać, ale nie udało mu się to. A kiedy gonił psa, pies uciekał i jeszcze bardziej się pobudzał. Spieszyłam się na lotnisko, więc poszłam dalej. Wśród drzew spotkałam parę z dzieckiem w wózku i starszym spanielem na smyczy. Pomyślałam, że ostrzegę ich przed pit bullem, bo zmierzali w tamą stronę. Ale kiedy powiedziałam im o biegającym luzem pit bullu, mężczyzna odparł, że to nie jego problem. Jego pies jest na smyczy. A jeśli tamten pies go zaatakuje, jego właściciel będzie miał duże kłopoty. Myślę, że to wydarzenie dobrze podsumowuje moją wizytę w Hamburgu. Obecnie właściciele psów wiedzą, że są przepisy, które regulują obecność w przestrzeni publicznej psów stanowiących potencjalne zagrożenie.  Jednak żadne przepisy nie ochronią psa czy człowieka, kiedy nie są przestrzegane. Dlatego odpowiedź właściciela spaniela była dla mnie przykra. Uważam, że bez względu na to, czy przepisy istnieją, czy też ich brak, zawsze powinniśmy dbać o bezpieczeństwo naszych czworonogów.